Magda ma 2 lata
Gabiś ma 5 lat
Hu hu ha! Hu hu ha! Nasza zima zła!
A my jej się nie boimy, kolorową ją zrobimy!
Tra la la la la! :-D
No, i zrobiliśmy, jak tylko mrozy trochę odpuściły. Najpierw zrobiliśmy
kolorowe kule lodowe, by tak jak w ubiegłym roku, udekorować nimi ogródek przed domem. Tym razem Gabiś też mi pomógł przy napełnianiu balonów oraz ich wystawianiu na schody do zamarźnięcia. I tak to wyglądało: najpierw któreś z nas wlewało kilka kropel barwnika spożywczego do balonika, potem ja szczelnie zakładałam ów balonik na kuchenny kran, a Gabiś, podtrzymując go od dołu, nalewał tyle wody, ile się dało, potem znów ja zdejmowałam balon z kranu, robiłam porządny supełek i któreś z nas maszerowało zaraz z napełnionym balonem przed drzwi. Tutaj odradzam wynoszenie balonu napełnionego bardzo ciepłą wodą na 20 stopniowy mróz, chyba że ktoś ma zamiar zaraz się przebrać w noer ciuchy. :-P Dodam też, że oprócz barwnika użyłam również pisaki do bingo, dzięki czemu moje ręce (miejscami aż do łokci, hehehe) przed dobrych kilka dni wyglądały również, powiedzmy, dość kolorowo. Ale, jak widać na poniższych zdjęciach, cały ten nasz wysiłek opłacił się i mieliśmy kolorowy ogródek. ;-) Dzieci zachwycone! Fotki zrobione! Ptaszki nakarmione! Niestety, jakimś chłystkom pomysł ten nie za bardzo przypadł do gustu, i już po kilku dniach większość kul została powyrywana i porozrzucana naokoło... :-( No, i bądź tu pozytywnie nastawiona do zimy...
Na nasze śliwce mirabelce powiesiliśmy dodatkowo ziarenkowe serduszka dla ptaków, które przygotowały moje dzieci. Należy tylko wsypać ziarna (np. z mieszanki do karmników), włożyć sznurek zawiązany w pętelkę, całość delikatnie podlać wodą, która po zamarźnięciu wszystko ładnie scali, i to wszystko!
Drugi pomysł pokolorowania zimy pochodzi
stąd. Zrealizowaliśmy go na koniec sezonu śnieżnego, aby mrozy już nie dokuczały młodym malarzom w ich twórczej pracy. ;-) Przygotowałam więc słoiki z farbą i pędzlem każdy, no i dzieci zaraz zabrały się do malowania resztek po bałwanie.
Magda ochoczo zabrała się za pędzle i razem z kolegą-przedszkolakiem zaczęła eksperymentować na bałwanie. Spędzili przy tej czynności całe przedpołudnie.
Gabiś na początku nie za bardzo chciał malować, ale w końcu zdecydował się dodać coś od siebie i namalował motyla:
Motyl w przybliżeniu:
Oto efekt końcowy:
No i nie mogło się obyć bez jazdy z przeszkodami naokoło tak upiększonego bałwana. ;-)
A na sam koniec naszych tegorocznych zabaw na śniegu, już w czasie pierwszych roztopów, udało nam się nawet zbudować iglo!!! Próbowałam zrobić kostki ze śniegu już wcześniej, ale nasze zimowe powietrze jest tak suche, że nic się ze sobą nie chciało lepić, więc dopiero przy pierwszych roztopach, gdy śnnieg jest mokry i daje się zbić w kulę, udało się nam zbudować iglo z kostek śniegu. Użyliśmy do tego dwóch plastikowych opakowań po niemowlęcych husteczkach do pupy. No dobrze, prawie że udało, bo chociaż pracowaliśmy nad nim z Gabisiem bardzo ciężko przez dobre 4 godziny, to jednak w czasie naszej przerwy obiadowej słońce przygrzało już na tyle mocno, że zawaliła nam się górna część iglo i nie mieliśmy już sił tego naprawiać. A propos sił, zakwasy po tej zabawie miałam jeszcze przez kilka dni... ;-)
Oczywiście już po fakcie (bo niby dlaczego przed?) poszperałam w internecie i znalazłam np. bardzo interesujący
kanadyjski film ilustrujący budowę iglo. Z kolei na stronie
Canadian Polar Commission można znaleźć więcej informacji na temat budowy igloo, np. by je zbudować w Arktyce, bo tylko tam można znaleźć odpowiedni śnieg. I coś w tym jest, bo pomimo że w Montrealu zimą sypie się to białe coś na potęgę, to trudno z niego cokolwiek ulepić, choćby takiego banalnego bałwana, a co dopiero iglo. Najrbadziej jednak spodobała mi się ich wskazówka: co zrobić, gdy część albo i całe iglo nagle się rozwali? Otóż należy się chwilkę z tego pośmiać, a potem poprawić błąd. I już! :-D Dobra filozofia, prawda? Jednak, pomimo iż prawdziwe iglo buduje się tylko ze śniegu, a nie z lodu, to w następnym roku mam zamiar zbudować coś takiego:
kolorowe iglo :-D Dam znać, jeśli nam się uda.