"Dzieci nie są głupsze od dorosłych, tylko mają mniej doświadczenia." Janusz Korczak

"Nigdy nie pomagaj dziecku przy ćwiczeniu, jeśli czuje, że jest w stanie wykonać je samodzielnie" Maria Montessori

"Kiedy śmieje się dziecko, śmieje się cały świat. " Janusz Korczak



piątek, 27 stycznia 2012

Gabisio-muzykant - Gabi músico

Gabiś ma 22 miesiące - Gabi tienen 22 meses

Czyżby to był następca Justina Bibera? ;-) Jakby nie było, obydwoje pochodzą z tego samego kraju... Chociaż może Gabiś ćwiczy struny głosowe, by zostać śpiewakiem operowym? Ech, ciekawie by było...
Zakończenie spektaklu było już mniej spektakularne, haha...

¿Acaso el succesor de Justin Bieber? Sea como sea, ambos vienen del mismo país... Aunque, quién sabe, ¿puede que Gabi esté entrenando sus cuerdas vocales para ser cantante de ópera? A ver, sería interesante... El final de este espectáculo ya fue menos espectacular, jeje...


Prawdę mówiąc, Gabi od jakiegoś czasu co chwilkę sobie podśpiewuje, czasami nawet potańcowuje. Mam nadzieję, że tak mu zostanie... ;-)

A decir verdad, desde hace un rato Gabi canta cada poquito, a veces también baila. Espero que así le quede el gusto... ;-)

środa, 25 stycznia 2012

Ochrona zdjęć i innych treści bloga

Jest to temat, który od dłuższego już czasu chodził mi po głowie, jednak jako że nie jestem zbytnio uzdolniona technicznie, nie wiedziałam, jak się do tego zabrać. Aż tu nagle przek kilkoma dniami znalazłam instruktaż punkt po punkcie na kanadyjskim (eh!) blogu mommymoment.ca. Ja z niego skorzystałam i wiem, że funkcjonuje, więc chętnie się z Wami podzielę przepisem... ;-)

Punkt 1: Należy skopiować kod w okienku na stronie dynamicdrive.com, czyli kliknąć na "Select all", a potem skopiować (Ctrl + c).


Zaznaczyłam na czerwono

Punkt 2: Idź do ustawień strony Twojego bloga, po angielsku jest to następująco: dashboard + design + page elements

Punkt 3: Kliknij na "Dodaj gadżet"

Punkt 4: Wybierz "HTML/Javascript" i tam wklej kod

Punkt 5: Sprawdź, jak działa! ;-)

Przyjemnego blogowania,

PaniTanguera

poniedziałek, 23 stycznia 2012

Odśnieżanie po montrealsku ;-) - La retirada de nieve al estilo Montreal

Jak wszem i wobec wiadomo, nie ma zimy bez śniegu. No dobrze, może na innych szerokościach geograficznych tak nie jest, jednak w Montrealu śnieg to zimowy mus! Ostatnio dosyć nasypało, więc po chodnikach i ulicach gnały mniejsze i większe pługi odśnieżające. Trzeba przyznać, że cała akcja odśnieżania jest nadzwyczajnie dobrze zorganizowana: najpierw odśnieża się okolice szpitali, po nich przychodzi kolej na główne arterie miasta, a za nią reszta ulic. Jako, że my mieszkamy na małej, pobocznej uliczce, musieliśmy poczekać kilka dni na pozbycie się tych wielkich zwałów śniegu zalegających nasze chodniki i ulicę. W końcu jednak nadszedł ten czas, więc pewnej nocy (bo akcja dzieje się zazwyczaj nocą) wybudziłam się (a raczej wybudził mnie niemożebny hałas maszyn) na oglądanie spektaklu odśnieżania naszej ulicy. Zrobiłam kilka zdjęć, jednak są słabej jakości, ponieważ nie mogłam używać flaszu (odbijałby się w oknie), a ciężarówy nie chciały spokojnie pozować do zdjęcia... ;-)

Cómo todo el mundo ha de saber, no hay invierno sin nieve. Bueno, a decir verdad, eso no siempre es el caso en todas las latitudes geográficas, pero sí es cierto en Montreal. Últimamente nevó mucho, así que varios equipos de quitanieves se iban por las aceras y las calles de la ciudad. Hay que admitir que la acción de retirar la nieve está bastante bien organizada: primero se limpian los alrededores de los hospitales, después las arterias grandes de la ciudad y al final todas las demás calles y callejuelos. Ya que nosotros vivimos en una calle poco trasitada, tuvimos que esperarnos unos días a que nos limpien las aceras y la calle de las montañas de nieve. Finalemente llegó este momento, así que me desperté una noche (o mejor dicho, me despertaron las máquinas) para asistir a este espectáculo que justamente se pasa por las noches. Las fotos que tomé no son de buena calidad ya que no pude usar flash (posible reflejo en la ventana) y los camiones no quisieron posar quietos para las tomas... :-)

Oto kilka migawek z tej akcji:

He aquí alguas imágenes de esta acción:


Najpiew szedł pan w ochronnym żółtym kombinezonie (po lewej) i pokazywał drogę, a za nim jechał kombajn odśniezający ulicę, który od razu cały ładunek kierował na jadącą koło niego ciężarówkę. Zauważcie też neonowy pomarańczowy napis nałożony na znak stopu (po prawej), który jest zakładany 24h przed akcją, by nikt nie parkował samochodu na chodniku.
Primero iba un señor en un traje amarillo (a la izquierda) para mostrar el camino al camión de retirada de nieve, que hechaba toda la nieve derechito al camión de al lado. Véan también la señal anaranjada a la derecha que se pone 24h antes de empezar la acción, para que nadie deje un coche aparcado en la banqueta.

Tutaj widać lot śniegu :-)
Aquí se ve la nieve volando :-)


I jeszcze przejazd przed naszymi oknami. ;-) Za ciężarówką jadą następne puste, które ją podminiają, jak tylko będzie zapełniona śniegiem.
Delante de nuestras ventanas. ;-) Detrás de este camión se van otros, y en cuanto éste esté lleno, ya aparece el próximo.

Za ostatnią pustą ciężarówką jedzie jeszcze mały "poprawiacz" ;-)
Detrás del último camión va un "mejóralotodo" ;-)

Kawalkadę zakańczają dwa samochody terenowe, nie pytajcie dlaczego, bo nie wiem. :-P

Dos carros de terreno cierra esta cabalgata, no me pregunten por qué, porque no lo sé. :-P

Robi wrażenie, co?

Impresionante, eh?

środa, 18 stycznia 2012

Blogujące mamy, a sponsorowanie... problem etyki?

Nie wiem, jak Wy, ale u nas w domu częściej słuchamy radia niż oglądamy telewizję, w zasadzie codzienne wiadomości słuchamy w radio, rano do śniadania, a prawie nigdy nie oglądamy tych telewizyjnych (czasami ja jednak mój ulubiony Teleekspres w necie). A jeśli tutejsze radio, to najczęściej angielskojęzyczne CBC Radio lub francuskojęzyczne Radio Canada, w szczególności Espace musique.

Kilka dni temu słuchałam więc The Sunday Edition: Monetizing Mommy-hood. Mowa była o mamach, które pisząc blogi, zarabiają. A jak? Poprzez sponsorowanie przez różne firmy. Zaczęłam się więc zastanawiać, na ile to jest jeszcze w porządku, a kiedy jest to już przesadą, lub wręcz problemem (braku) etyki?

I żeby było jasne: Nie mam absolutnie nic przeciwko wystawianiu na sprzedaż własnych wyrobów blogujących mam, nawet wydaje mi się to jak najbardziej na miejscu, biorąc pod uwagę czas, wysiłek, a niekiedy dodatkowo oraz ich własny wkład pieniężny w np. designerskie obrazki do plików edukacyjnych. Takie chętnie sama bym kupiła, gdyby były po polsku. :-) Niektóre kreatywne mamy są również bardzo zaangażowane w przeróżne robótki ręczne i sprzedają śliczne rzeczy w internetowych sklepach typu etsy.com czy na ebay. Normalnym jest wtedy, że podadzą link do tych aukcji na swoim blogu. Widziałam również kilka blogujących mam, które napisały książki i umieściły banery do nich na blogach. To też jest jak najbardziej na miejscu, bo to ICH praca na ICH blogu. Natomiast drażni mnie widoczne na niektórych blogach (północnoamerykańskich) czasami aż nachalne wychwalanie specyficznych produktów, nie tylko Fisher Price ;-), wraz z podaniem linków do nich, lub wręcz co rusz kilkające reklamy z tenże bloga. Prawdę mówiąc, ja takie blogi najczęściej omijam. Internet jest tak wszechstronny i tyle wspaniałych mam opisuje swoje pomysły na życie, wychowanie progenitury czy na inne interesujące mnie tematy, że niechętnie zaglądam na sponsorowane blogi. I tylko się zastanawiam, czy wszystko w życiu trzeba przeliczać na pieniądze? Nie można pisać o czymkolwiek bez myśli zarobkowej? Czy każdy ma po prostu swoją cenę?

A Wy? Co o tym myślicie?

Audycję możecie znaleźć TUTAJ.

PS: Zdjęcie pochodzi ze strony CBC.

poniedziałek, 16 stycznia 2012

Cultural Exchange 2011

Cultural Exchange 2011

When Rachael from The little red farm invited me to participate in her Cultural exchange 2011, I was thrilled! Sure, I said, I'd love to do it! So, I completed the content of my packages in about two weeks... but did not send them until last weekend! Oops, that's two weeks later than I was supposed to! But, what happened? First, I bought so much stuff that I could not decide what to leave out (I am a Libra, you know? That’s the one with decision problems), since sending huge packages would have cost me a little fortune I don't have. Then, busy December came up with my toddler starting teething again (he only had six teeth until then and almost doubled them in a couple of weeks), my husband’s sore back (he could not move for almost a week because of a back strain as a result of lifting Gabi, ouch!), finally the Christmas madness and family festivities...not to forget my laziness afterword’s (that’s because of the full stomach, I guess, he he). My apologies to you, my dear Exchange Friends! But I did it; finally, I’ve sent them all, yay! J However, it will take four to six weeks until they arrive to destination, I was told.

Let’s take a glimpse of what’s inside:
·         A letter explaining the content and how to use it
·         A big Canada map
·         Canada’s flag and a postcard with Quebec’s flag
·         Some other postcards from Quebec
·         A few booklets about the history, culture and fauna of Quebec and Montreal
·         A big laminated place mat with Canadian animals
·         A Color-by number animal book
·         Some Canadian stickers and a Saw-on flag
·         A Canada exercise book along with a Canadian pencil
·         A small bottle with maple syrup
·         And finally some chocolate loonies, maple syrup cookies and a maple syrup lollipop
·         J


Enjoy it! J

sobota, 7 stycznia 2012

Kartonowa kuchenka - Una cocinita de cartón

Gabiś ma 21,5 miesiąca!

Widząc, jak bardzo Gabiś lubi uczestniczyć we wszystkich czynnościach kuchennych, postanowiłam sprawić mu jego wlasną kuchenkę... Przeglądałam więc uważnie różne strony internetowe (również secondhandowe craigslist i kijiji), ale albo kuchenki były plastikowe (bleeeee, do tego często w najróżniejszych odcieniach różu, tak jakby chłopcy nie mogli pobawić się w kucharzenie), albo wprawdzie ładne i drewniane, za to strasznie drogie, więc projekt został odłożony na czas nieokreślony... Czyli do wczoraj, gdy to stojąc nad trzema dużymi kartonami, po zakupach spożywczych, zastanawiałam się, co by tu ciekawego z nimi zrobić... Poszperałam szybko w internecie i na stronie Frugal family fun blog znalazłam idelane rozwiązanie: kuchenkę z recycklingu :-)

Como a Gabi le encanta hacer parte de todo lo que se hace en la cocina, decidí de regalarle su propia cocinita... Me puse entonces a ver varios sitios en el internet (también con cosas de segunda mano como craigslist o kijiji) pero o bien las cocinitas infantiles fueron hechas de plástico y rositas (como si a un niño no le hubiera podido gustar cocinar, grrrrrr), o bien bonitas y hechas de madera pero también bien caras, de modo que el proyecto se tuvo que posponer... Hasta anoche, cuando estuve pensando en qué cosas interesantes hacer con las tres cajas que se quedaron después del mandado... Hize una búsqueda rápida en el internet y en la página de Frugal family fun blog encontré la solución ideal: una cocinita hecha de recyclados :-)

Oto moja wersja:

He aquí mi versión:


Kącik kuchenny -  El rincón de la cocinita ;-)

Kuchenka w zbliżeniu - La cocinita bien cerquita

Włożyłam dwa kartony jeden w drugi tak, aby wzmocnić konstrukcję (dzieci lubią siadać na kartonach), nakleiłam biały papier (przy pomocy kleju w sztyfcie i taśmy maskującej), aby zatuszować kolorowe reklamy, a następnie całość jeszcze raz dokładnie obkleiłam taśmą maskującą. Uff, sporo tego klejenia. Teraz wystarczyło jeszcze tylko nakleić kolorową folię samoklejącą, a jako że mi jej trochę zabrakło, dokleiłam na dole czarną folię, a na nią nakleiłam kilka obrazków dań, owoców i warzyw, które wycięłam z różnych reklamówek (nota bene, zbieram przeróżne co ładniejsze obrazki do kolaży, które mam zamiar zrobić za jakiś czas z "moimi" dziećmi), no i dodałam napis "Kuchenka". Z kawałka kartonu znów obklejonego czarną folią powstał blat kuchenny, a palniki z wieczek dużych jogurtów (koła zostały narysowane czarnym flamastrem). Najfajniejszym gadżetem są dwa czerwone kurki z nakrętek, którymi można naprawdę pokręcić! ;-) Summa summarum, taka kuchenka nie jest to może szczytem designowskich poczynań DIY, bo w internecie widziałam naprawdę przepiękne kuchenki (np. tutaj), ale jest to w sumie bardzo prosty projekt, a poza tym baaaaaaaardzo TANI: $1 taśma klejąca, po $2 każda rolka foli samoprzylepnej, czyli łacznie $5, reszta była za darmo lub z odzysku :-). Ale najważniejsze jest oczywiście, że kuchenka przypadła do gustu mojemu smykowi... ;-)

Puse dos cajas de cartón una dentro de la otra de manera que se refuerze la construcción (ya que a los peques les encanta sentarse en los cartones), pegué papel blanco encima para cubrir las propagandas, y después apliqué con esmero en todo el conjunto la cinta adhesiva. Fue bastante trabajo, francamente. Ahora nomás tuve que aplicar el papel autoadhesivo, de hecho de dos colores, porque me faltó el verde. Encima pequé varias imágenes de comida, fruta y verduras que tenía recortadas de la publicidad que llega a cada semana a la casa. Después de esto, pequé la parte de arriba que está hecha de dos tapas de yogures. Sin embargo, ¡lo más chido son los dos tapones rojos que se pueden mover! Summa summarum, es un proyecto sencillo, nada tan elaborado como las maravillosas cocinitas que vi por ejemplo aquí, y a parte bien barato: $1 la cinta y $2 cada rollo de papel autoadhesivo, lo demás fue gratis, es decir que ¡todo el proyecto me costó sólamente $5! Pero lo más importante es, obviamente, que le haya gustado a mi hijillo... ;-)

Gabiś zaczyna gotować... na patelni leży już czosnek! ;-)
Gabi empieza a cocinar... el ajo ya está el la sartén! ;-)

piątek, 6 stycznia 2012

Wszystkiego dobrego w Nowym Roku 2012! - ¡Mis mejores deseos para el año 2012!



święta, święta... i już po nich! Mam nadzieję, że je miło spędziliście w cieple grona rodzinnego, przy wtórze śmiechu Waszych pociech, suto zastawionym stole, czy na rodzinnych przechadzkach na łonie natury... ;-) Oby ten nowy rok przyniósł Wam mnóstwo takich pięknych rodzinnych momentów! ;-)
Przepraszam za moją blogową nieobecność spowodowaną między innymi wyżej wymienionymi czynnościami, oraz ogólnym poświątecznym rozleniwieniem... Jednak powoli wszystko wraca do normy, wakacje się skończyły, praca rozpoczęła, więc i na blogu będę się pojawiała znowu częściej, tym bardziej, że przygotowałam mnóstwo materiałów, którymi chcę się z Wami podzielić... ;-)

Se acabaron las festividades... Espero que se las hayan pasado chido en el seno familial, escuchando las carcajadas de los peques, comiendo maravillosamente rico, dando paseos cortos o más largos... Que este nuevo año les traiga un montón más de estos bonitos momentos familiares... ;-)
Disculpen mi ausencia en el blog, ya que todas las actividades mencionadas arriba no me dejaron tiempo ni fuerzas de hacer algo más... Pero tranquilamente ya estamos volviendo a la realidad, empezamos a trabajar, así que también voy a volver a esciribir más a menudo, sobre todo que preparé muchos ficheros que quiero compratir con ustedes... ;-)

Pozdrawiam serdecznie,

Saludos,

PaniTanguera