"Dzieci nie są głupsze od dorosłych, tylko mają mniej doświadczenia." Janusz Korczak

"Nigdy nie pomagaj dziecku przy ćwiczeniu, jeśli czuje, że jest w stanie wykonać je samodzielnie" Maria Montessori

"Kiedy śmieje się dziecko, śmieje się cały świat. " Janusz Korczak



czwartek, 4 kwietnia 2013

Oto nasz zwiastun wiosny...

Na pierwszym wiosennym rodzinnym spacerze
W pierwszy dzień wiosny, czyli 21. marca 2013 o 12h36 przyszła na świat nasza prywatna zawiastunka wiosny, czyli  Magdalena Zofia. Mała zachwyciła wszystkich domowników, w szczególności starszego brata Gabisia, którego pierwszym pytaniem po wparowaniu do szpitalnego pokoju, było "Mamuś, gdzie Magda?" ;-) Zaraz też dał małej buziaczka i chciał pomagać przy przewijaniu. Jak na razie ta jego bratnia milość kwitnie i oby kwitła z siostrzanym odwzajemnieniem przez całe ich dalsze życie... (odpukać w niemalowane!) :-)

Pierwszy buziaczek od starszego brata


czwartek, 14 marca 2013

Trzy lata minęły jak jeden dzień...

Gabiś ma 3 lata!

A dokładniej w niedzielę 10 marca o 20h52. O tej godzinie trzy lata temu przyszedł na świat mój syn Gabiś. Teraz, trzy lata później jest już całkiem dużym chłopcem, a za chwilkę zostanie również starszym bratem... Wszystkiego najlepszego, synku! :-)

Swoje trzecie urodziny Gabiś obchodził trzykrotnie. najpierw z dziadkami ze strony Taty, czyli z Nany i Tito, którzy nie mogli być na samych urodzinach. I tylko przy tej okazji nasz solenizant dał się namówić na zgaszenie świeczek, przy dwóch innych trzeba mu było w tym pomóc.


W sobotę poprzedzającą urodziny wyprawiliśmy Gabisiowi imprezę urodzinową, na której wprawdzie było więcej dorosłych, niż dzieci, ale Gabisiowi to wcale nie przeszkadzało, bo praktycznie wszyscy dorośli bawili się razem z nim.


A tutaj zdjęcie szanownego solenizanta z rodzicami...


Ostatnia, czyli trzecia, impreza urodzinowa odbyła się w poniedziałek w ramach naszego domowego przedszkola.


Gdy spytałam Gabisia, co chciałby dostać na urodziny, jego odpowiedź była zawsze ta sama: czerwony prezent! Tak, tak, tutaj kolor był najważniejszy! Mama miała więc zagwozdkę, bo w zasadzie wszystkie przedszkolne dzieci dostają drobiazgi edukacyjne, jakieś gry czy książeczki, no ale jak tutaj znaleźć czerwony prezent? Na szczęście mamie przypomniał się pewien samochodzik... Do tego zapakowała go w czerwony papier, więc solenizant był przeszczęśliwy... ;-)



PS: Główny prezent również był zapakowany w czerwony papier, ale to Gabisia nie usatysfakcjonowało, bo prezent sam w sobie nie byl czerwony. ;-)

piątek, 30 listopada 2012

Trochę inne montessoriańskie drzewko :-)

Gabiś ma 32 miesiące

Scenka z tego tygodnia: Gabiś właśnie dopiero co odłożył na półkę puzzle drzewa, gdy do pokoju wszedł mój mąż. Spojrzałam na jego koszulkę, zaśmiałam się i szybko zawołałam synka. "Co to jest?", zapytałam wskazując na torso męża. Gabiś cały zachwycony zawołał zaraz: "Drzewo!", pobiegł z powrotem po puzzle i zaczął je dopasowywać na tacie... I to bezbłędnie, haha! ;-)

Zaczynamy od korony...

...po niej przyszła kolej na pień...
 
...a na końcu są korzenie drzewa!  "I już", jak mawia sam Gabiś;-)

wtorek, 20 listopada 2012

Jesienne drzewka razy dwa

Gabiś ma 20 miesięcy i 32 miesiące

Oto nasze dwa pomysły na jesienne drzewka. Może komuś się spodoba któryś z nich podobne drzewka ze swoimi dziećmi? ;-)

Pierwsza wersja była zrobiona ubiegłej jesieni, gdy Gabiś miał trochę ponad półtorej roku. Odrysowałam jego rękę na brązowej stronie kartonika po chrupkach śniadaniowych, wycięłam i nakleiłam na granatowy karton. Koniec roboty dla mamy, teraz przyszła kolej na Gabisia. Jego zadaniem było namalowanie jesiennych liści małymi paluszkami maczanymi w żółtej, czerwonej i zielonej farbie.

Gotowy do startu...
...i już w trakcie malowania!


A tak wyglądało gotowe już dzieło sztuki autorstwa mojego smyka! :-)


W tym roku zmieniliśmy trochę technikę na mniej brudzącą, wybierając okrągłe naklejki w dwóch rozmiarach. Kartonową rączkę naklejałam razem z dzieckiem. Kolorystyka liści została oczywiście ta sama: zieleń, żółć i czerwień.


Praca Gabisia na tle naszych pozostałych przedszkolaków. Jak widać, co artysta, to inny pomysł... ;-)


Innym pomysłem na liście mogą być np. przyklejone ziarna dyni lub malowanie liści patyczkiem do uszu czy wacikiem... Być może tak zrobimy za rok? :-)   

piątek, 9 listopada 2012

Domowa plastelina pachnąca cynamonem

Gabiś ma 32 miesiące

Od dawna już miałam ochotę przygotować dla moich przedszkolaków domową ciastolinę, lecz z niezrozumiałych dla mnie samej powodów, zawsze wydawało mi się to przedsięwzięciem ponad miarę moich możliwości, w sensie, że się nie uda... Nic bardziej mylnego! Ciastolinę przygotować jest bardzo łatwo, tylko ewentulanie ramię może trochę poboleć od ciągłego mieszania w garnku. W internecie można znaleźć mnóstwo przepisów, a ja wybrałam ten z blogu Tinkerlab, tylko że masę zrobiłam z połowy składników oraz dodałam do niej cynamon... Ale zapachniało w naszym domu, mniam mniam!

Do zrobienia ciastoliny potrzebujemy:

  • 2,5 szklanki wody
  • 1,25 szklanki soli
  • 1,5 łyżki "cream of tartar", czyli wodorowinianu potasu
  • 5 łyżek oleju roślinnego
  • 2,5 szklanek mąki
  • cynamon według uznania

Wszystkie składniki mieszamy w garnku i gotujemy, ciągle mieszając, na małym ogniu przez około 15-20 minut. Ciastolina jest gotowa, gdy już nie przykleja się do dna garnka i łatwo daje się z niej zrobić kulę. Zamiast cynamonu  można oczywiście dodać inne dodatki zapachow+kolorystyczne (np. kardamon, kakao lub kurkumę, by uzyskać piękny żółty kolor).

Jeśli nie macie wodorowinianu potasu, na blogu Pinkcake.html znajdziecie przepis z dodatkiem soku z cytryny. Dajcie znać, czy się Wam udało.



Dałam dzieciom do zabawy jeszcze ciepłą ciastolinę i muszę przyznać, że nie spodziewałam się, że będzie z niej aż taki hit dnia! Na pewno nie tylko przez piękny zapach, ale i teksturę, który wydaje mi się być dużo milsza w dotyku, niż komercyjna plastelina. Gabiś lepił z naszej masy różne różnorodności, czasami trochę mało rozpoznawalne dla niewtajemniczonych :-), i po ponad godzinie musiał przerwać zabawę ze względu na obiad. Gdyby nie to, to pewnie jeszcze dłużej miałby taką radochę... Ciastolinę szczelnie zapakowałam w woreczek (taki do zamrażarki), by nie dostało się do niej powietrze, i za jakiś czas mam zamiar znów ją wyciągnąć do zabawy.

Najpierw powstała kuleczka, potem różne formy wycięte małymi foremkami...

...a gdy Gabiś już się rozkręcił na dobre, nawet cała rodzina krokodyli! :-)

Bardzo Wam polecam przygotowanie takiej ciastoliny, bo warto! :-)

poniedziałek, 29 października 2012

Wizyta w Kanadyjskim Muzeum Kolejnictwa Exporail

Gabiś ma 31 miesięcy

Pogoda zrobiła się już iście jesienna, w porywach nawet lekko zimowa (przymrozki! :-(), więc gdy tylko nadarzył nam się w miarę ładny dzień, postanowiliśmy wybrać się do muzem wręcz wymarzonego dla małych chłopców (i nie tylko!): do Kanadyjskiego Muzeum Kolejnictwa Exporail. Mama były nim równie oczarowana, bo część mojej rodziny pracowała kiedyś przy pociągach, jako motorniczy czy zawiadowca stacji, więc nie obyło się bez wspomnień... Tata za to, jako inżynier, bacznie przyglądał się techniczej stronie wystawy. Tak więc była to wycieczka w sam raz dla całej naszej małej rodziny...

A oto kilka migawek z tego dnia...

Najpierw oglądaliśmy eksponaty z różnych epok, zebrane w ogromnej hali...
 
...a były tam nie tylko pociągi, lecz również stare tramwaje. Tutaj Gabiś zwiedza z tatą.

Także wnętrza niektórych wagonów były otwarte dla zwiedzających.
 
Gabiś w funkcji motormiczego tramwaju...

...i bardzo z tego zadowolony! ;-)

Jedziemy tramwajem razem z mamą :-)
Jak z wiersza Brzechwy, więc stroi sobie na stacji lokomotywa,
wielka, ogromna i pot z niej spływa... no dobrze, tym razem obyło się bez potu. ;-)

Oczywiście w takim miejscu nie może zabraknąć tunelu dla najmłodszych...

...ani pociągów w wersji zabawkowej. ;-)

Do jednej lokomotywy można było wejść i zaglądnąć do pieca.

Uwaga! Wsiadać! Odjeżdżamy! :-)
Prosimy nie zapomnieć o bagażach!

Ten pociąg to kanadyjski majstersztyk: pociąg z turbiną odśnieżającą tory.
Ciekawscy, czyli my, mogli oglądnąć krótki filmik pokazujący jak to wyglądało na żywo.

W tej wielkiej hali nie mogło oczywiście zabraknąć mniejszej sali, w niej modeli pociągów przejeżdżających przez malownicze pejzaże.

Hala muzeum to tylko mała część całości, gdyż wiele innych ciekawych eksponatów znajduje się na zewnątrz.

Gabiś z tatą przyglądają się zamianie kierunku torów.

A co śmielści odwiedzający mieli okazję tej miłej pani pomóc tych zmian dokonać. ;-)

Ostatnim punktem naszej wycieczki była przejażdżka tramwaje AD 1959.

Mijaliśmy jeszcze kilka innych hal, do których mamy zamiar zajrzeć innym razem.

Pan motorniczy w orginalnym mundurze.
Po prawej stronie widać "Zakaz plucia", równie orginalny!

Aby nie było wątpliwości, na oknie nalepiono pełną informację o tymże zakazie, wraz z wysokością ewentualnej grzywny, oczywiście w obu językach Kanady. Prawdę mówiąc, nie mam nic przeciw ponownemu wprowadzeniu takiego zakazu, nie tylko w środkach transportu, ale i na ulicy. :-P
W sklepiku muzeum zakupiliśmy puzzle lokomotywy z dźwiękiem oraz małą lokomotywę, do kolekcji pojazdów mojego synka. Gabiś, jak zapewne większość chłopców w jego wieku, właśnie przechodzi fazę fascynacji pociągami. Jednak o dziwo, pomimo tego, że lubi kolorować, wydrukowanych przeze mniej lokomotyw nie chce tknąć. ;-) Chyba woli oglądać orginały... ;-)

poniedziałek, 1 października 2012

Nasze domowe przedszkole w czerwcu 2012



Gabiś ma 27 miesięcy


Wiem, wiem, właśnie rozpoczynamy piękny miesiąc październik, więc o co chodzi z tym czerwcem? Otóż przez to, że było to w czerwcu, więc lato, wakacje i ogólne braki czasu na internet, nie miałam do tej pory możliwości, aby się podzielić z Wami tymi kilkoma zdjęciami z nowej odsłony naszego domowego przedszkola. Jako, że sama czerpię inspirację z pomysłów innych blogujących mam, między innymi na urządzenie mieszkania po montessoriańsku, chciałam i ja dać Wam możliwość zobaczenia, jak to u nas wygląda... ;-)

Tak jak wyżej już wspomniałam, na początku czerwca zmienił się kolosalnie wygląd naszego domowego przedszkola. Dlaczego? Po prostu, mając kilkoro dzieci właśnie przyzwyczających się do załatwiania swoich potrzeb fizjologicznych w toalecie, stwierdziłam, że najlepiej będzie przeprowadzić wszystkie montessoriańskie rzeczy na poziom parterowy, czyli bliżej tej toalety. W ten sposób nie tracimy cennej energii oraz jeszcze cenniejszego czasu na niepotrzebne bieganie po schodach. Dodatkowym atutem nowego układu jest fakt, że dzieci mogą w każdej chwili wyjść na taras czy do ogrodu, a ja mogę jednocześnie obserwować je z okna oraz mieć na oku dzieci, które jednak zostały w domu. Ostatnie miesiące pokazały, że nowy układ naszego przedszkola był strzałem w dziesiątkę. ;-)

A oto kilka fotek z naszego domowego przedszkola w nowej odsłonie...



Po lewej stronie widać drzwi wejściowe, a raczej drzwi od małego przedsionka.
Na półkach rozstawiłam prace sensoryczne, matematyczne, przyrodnicze oraz geograficzne.
Na parapecie okna stoi kilka doniczek z roślinami oraz mały spryskiwacz z wodą.

Teraz przejdźmy się troszkę bardziej w prawo...
Jest tu kącik czytelniczy, mały stolik, półka z kilkoma zabawkami oraz kanapa do wygodnego czytania książek... ;-)
Na ścianie wiszą dwa meksykańskie "amates".

Zbliżenie na nasz kącik czytelniczy, w którym oprócz dużego koszyka z książkami znaleźć można między innymi koszyk z darami natury wraz z dwiema lupami do dokładnego przyglądnięcia się tym darom. ;-)

Teraz odejdźmy trochę w drugą stronę...
Na pierwszym planie znajduje się kącik językowy, a zaraz obok kącik praktycznego dnia, który można zobaczyć z bliska poniżej.
Oto nasz kącik praktycznego dnia, zmieniający się (prawie) co miesiąc, tutaj jest w odsłonie letniej.
Po lewej, na dalszym planie, widać nasz kalendarz, a obok drzwi prowadzące do sali na dole.
Na szafce stoi pudełko z kwiatkami na guziczki.

Nasz kalendarz na czerwiec. Kartki do kalendarz pochodzą od Counting coconuts,
przy czym ja drukuję tylko jeden zestaw na daną porę roku. Zdjęcia z opisem stanu pogody
pochodzą ze zbiorów Ogólnopolskiej wymiany materiałów Montessori zorganizowanej przez Czyżyka
  
I jeszcze kilka drobiazgów na konsoli stojącej naprzeciw drzwi głównych.
Na dole widać naszą kartonową kuchenkę, a na niej trochę kuchenych niezbędników. ;-)
Po lewej stoi koszyk z matami. 

Oto widok na nasze przedszkole od strony kuchni.
Przy drzwiach do przedsionka widać koszyki dzieci na ich ubrania wierzchnie oraz niebieski koszyk na buty/papcie.
Z przodu po obu bokach, trochę niewyraźnie, widać kontury czerwonych stolików oraz białych dziecięcych krzesełek rodem z IKEA.
   No i na sam koniec nasza mała toaleta... ;-)

Dzieciom jest łatwo dostać się tak do sedesu, jak i do umywalki, dzięki ikeowskim podnóżkom.
Obo sedesu stoi mały koszyk z książeczkami... ;-)
Jeśli szukacie montessoriańskich inspiracji, nie zapomnijcie zajrzeć do Deb z Living Montessori Now i jej Montessori Monday Link-Up!