"Dzieci nie są głupsze od dorosłych, tylko mają mniej doświadczenia." Janusz Korczak

"Nigdy nie pomagaj dziecku przy ćwiczeniu, jeśli czuje, że jest w stanie wykonać je samodzielnie" Maria Montessori

"Kiedy śmieje się dziecko, śmieje się cały świat. " Janusz Korczak



piątek, 9 listopada 2012

Domowa plastelina pachnąca cynamonem

Gabiś ma 32 miesiące

Od dawna już miałam ochotę przygotować dla moich przedszkolaków domową ciastolinę, lecz z niezrozumiałych dla mnie samej powodów, zawsze wydawało mi się to przedsięwzięciem ponad miarę moich możliwości, w sensie, że się nie uda... Nic bardziej mylnego! Ciastolinę przygotować jest bardzo łatwo, tylko ewentulanie ramię może trochę poboleć od ciągłego mieszania w garnku. W internecie można znaleźć mnóstwo przepisów, a ja wybrałam ten z blogu Tinkerlab, tylko że masę zrobiłam z połowy składników oraz dodałam do niej cynamon... Ale zapachniało w naszym domu, mniam mniam!

Do zrobienia ciastoliny potrzebujemy:

  • 2,5 szklanki wody
  • 1,25 szklanki soli
  • 1,5 łyżki "cream of tartar", czyli wodorowinianu potasu
  • 5 łyżek oleju roślinnego
  • 2,5 szklanek mąki
  • cynamon według uznania

Wszystkie składniki mieszamy w garnku i gotujemy, ciągle mieszając, na małym ogniu przez około 15-20 minut. Ciastolina jest gotowa, gdy już nie przykleja się do dna garnka i łatwo daje się z niej zrobić kulę. Zamiast cynamonu  można oczywiście dodać inne dodatki zapachow+kolorystyczne (np. kardamon, kakao lub kurkumę, by uzyskać piękny żółty kolor).

Jeśli nie macie wodorowinianu potasu, na blogu Pinkcake.html znajdziecie przepis z dodatkiem soku z cytryny. Dajcie znać, czy się Wam udało.



Dałam dzieciom do zabawy jeszcze ciepłą ciastolinę i muszę przyznać, że nie spodziewałam się, że będzie z niej aż taki hit dnia! Na pewno nie tylko przez piękny zapach, ale i teksturę, który wydaje mi się być dużo milsza w dotyku, niż komercyjna plastelina. Gabiś lepił z naszej masy różne różnorodności, czasami trochę mało rozpoznawalne dla niewtajemniczonych :-), i po ponad godzinie musiał przerwać zabawę ze względu na obiad. Gdyby nie to, to pewnie jeszcze dłużej miałby taką radochę... Ciastolinę szczelnie zapakowałam w woreczek (taki do zamrażarki), by nie dostało się do niej powietrze, i za jakiś czas mam zamiar znów ją wyciągnąć do zabawy.

Najpierw powstała kuleczka, potem różne formy wycięte małymi foremkami...

...a gdy Gabiś już się rozkręcił na dobre, nawet cała rodzina krokodyli! :-)

Bardzo Wam polecam przygotowanie takiej ciastoliny, bo warto! :-)

Brak komentarzy: